Kobieta sukcesu – kiedy pasja staje się życiem

Kasię poznałam jakieś 3 lata temu. Miałam wtedy przyjemność organizować blogerskie spotkanie na Podhalu a Ona zgłosiła się do mnie z chęcią opowiedzenia o tym, jak wydać własną książkę. Była wówczas autorką jednej. Od tego czasu sporo się zmieniło. Nie tylko przybyło autorskich książek w jej pisarskim dorobku ale również takich, których jest współautorką – pochwalę się, że w tym przypadku i ja miałam coś do powiedzenia. Charakteryzuje ją szczery uśmiech, pozytywna energia i to, że jest czuła na ludzką krzywdę. Kobieta sukcesu. Ale ciekawa jestem co sama powie o sobie, i o swojej rodzince na szczycie.. Kasiu.. 5 minut dla Ciebie 😉 Dobrze je wykorzystaj 😉

Kasia: Z wykształcenia geograf i hotelarz, z zawodu pisarka i fotograf, z zamiłowania – blogerka, a przede wszystkim – mama i żona. Kobieta spełniona, pełna pasji, żyjąca na szczycie. Na szczycie dosłownym – szczycie góry – czyli w jednym z najwyżej położonych miejsc w kraju, oraz na tym szczycie metaforycznym, w miejscu, w którym spełniły się moje marzenia i plany.
Szczyt rządzi się swoimi prawami, życie na szczycie nie jest łatwe, ale bardzo fascynujące, o czym piszę na moim blogu o nazwie – jakżeby inaczej – Matka na Szczycie. Bo mamą jestem zawsze na pierwszym miejscu. To moja najważniejsza i najpiękniejsza życiowa rola. Jednak oprócz niej, mam wiele innych ról, które z zapałem rozwijam, bo nie umiem stać w miejscu. I nie umiem żyć bez pasji i tworzenia. Moim zdaniem, wykorzystywanie talentów, którymi zostaliśmy obdarzeni to nasz obowiązek.

kobieta-sukcesu

Kiedy Cię poznałam, byłaś taką trochę zagubioną dziewczynką. Dość nieśmiałą (chociaż to akurat i do tej pory się nie zmieniło). Patrzę jednak teraz na Ciebie zupełnie inaczej. Kobieta sukcesu – to dobre określenie. Mimo wszystko, woda sodowa nie uderzyła Tobie do głowy. Opowiedz nam proszę co osiągnęłaś. Czym (prócz domu) zajmujesz się na co dzień. O blogu nam powiedz. O tym jak się rozwijał. O książkach.. o tym, że nieźle sprawdzasz się także w kategorii handmade 😉

Kasia: Strasznie mnie zaskoczyłaś tą „nieśmiałą dziewczynką”, bo nieśmiałość to jedna z ostatnich cech, o jakie bym się posądziła. Jednak może coś w tym być, że taką wydaję się dla osób postronnych, bo jestem outsiderem, bardziej obserwatorem wydarzeń, niż ich uczestnikiem.

Według mnie, to niezbędna cecha u pisarza. Mam też sporo dystansu do świata, do ludzi, do siebie, nie wdaję się w konflikty, nie oceniam, nie czuję potrzeby, by wtrącać do wszystkiego swoje trzy grosze. Mam swój świat, w którym mi bardzo dobrze.
I to też chyba tajemnica tego, że – jak mówisz – woda sodowa nie uderzyła mi do głowy. Zresztą, czemu miała by uderzyć? Nie zrobiłam żadnej spektakularnej rzeczy, po prostu zrealizowałam swoje marzenia 🙂
Piszę książki, bo to coś, co najbardziej kocham robić; prowadzę bloga, który jest moją wirtualną przestrzenią, odbiciem moich pasji i zainteresowań. Tak, zajmuję się również rękodziełem, bo daje mi to mnóstwo satysfakcji, cieszy i uspokaja. Żyję w miejscu o bardzo bogatej tradycji i kulturze ludowej, która jest ogromnym źródłem inspiracji twórczych, więc wciąż mam nowe pomysły i tylko czasu mi brakuje, by je wszystkie wprowadzać w życie.
A przede wszystkim jestem żoną i mamą, co tak naprawdę uważam za swój największy sukces i największe źródło radości. Wychodzi na to, że jestem straszną egoistka, bo wszystko, co robię, robię dla swojej przyjemności 😉

kobieta-sukcesu

Jesteś autorką 3 książek. Ale też współautorką dwóch kolejnych. Zwierzaki Pocieszaki to niezwykła pozycja wśród książek dla dzieci, wspominam obie edycje z wielkim wzruszeniem. A co Ty możesz powiedzieć o samej książce i akcji? Jakie są Twoje odczucia?

Kasia: Ja także Zwierzaki Pocieszaki wspominam z wielką dozą ciepłych uczuć, tym bardziej, że przyniosły wiele korzyści dla wszystkich. Stworzone, by nieść dobro, przyniosły je w obfitości. I to nie tylko tam, gdzie oczekiwałyśmy. Mnie samej dały wiele, wiele dobrego. Dzięki tej akcji nie tylko poznałam fantastyczne osoby, które stały się ważną częścią mojego życia, lecz przede wszystkim odkryłam, ile frajdy daje pisanie dla dzieci.

Przed przystąpieniem do akcji, tworzyłam jedynie powieści dla dorosłych. Miałam na swoim koncie „Wiosnę po wiedeńsku” – mój debiut literacki, oraz „Jesień w Brukseli”, która ukazała się rok później. Jednak właśnie dzięki Pocieszakom zabrałam się za tworzenie także bajek dla dzieci. Pierwszą z nich był „Aniołek Gabryś i Szymek Rozrabiaka”, książeczka, która wiosną tego roku ukazała się na rynku. W tej chwili kilka następnych czeka w kolejce na wydanie. I, jakkolwiek pisanie powieści zawsze będzie dla mnie numerem jeden, to tworzenie bajek już na dobre mnie wciągnęło i nie zamierzam z niego rezygnować. A jako mama mam sporo inspiracji w tej dziedzinie.

kobieta-sukcesu

Kiedy się poznałyśmy, nie prowadziłaś jeszcze bloga. Blogerką jednak zostałaś tuż po naszym pierwszym spotkaniu. Czy kiedykolwiek żałowałaś tej decyzji? Czy masz jakieś plany związane z rozwojem bloga? Co mu zawdzięczasz?

Kasia: Blog przyniósł mi wiele, wiele korzyści i nigdy decyzji o jego założeniu nie żałowałam. To prawda, że nasze spotkanie, na którym poznałam wiele fantastycznych blogerek, było pośrednim impulsem do jego założenia, choć długo nie byłam w pełni przekonana do tego pomysłu. Obawiałam się, że gdy założę bloga, ucierpi na tym moja twórczość literacka, bo doba ma określoną liczbę godzin i wszystkiego naraz zrobić się nie da. I to niestety trochę się sprawdziło.

Odkąd mam bloga, powieści powstają wolniej. Coś za coś. Mimo wszystko, blog jest jedną z najlepszych przygód mojego życia, miejscem gdzie w pełni mogę wyrażać moje dwie największe pasje – pisanie i fotografię. Może to brzmieć banalnie, ale to właśnie dzięki prowadzeniu bloga poznałam mnóstwo świetnych osób, z wieloma połączyła mnie trwała, prawdziwa przyjaźń. Blog na wielu płaszczyznach wzbogacił moje życie, jest dla mnie nieustającym bodźcem do rozwoju. Dzięki niemu brałam udział w wielu ciekawych wydarzeniach, odwiedziłam miejsca, których w innych okolicznościach nie miałabym okazji odwiedzić, podejmowałam wyzwania, których bez bloga nie miałabym okazji podjąć.
Na przestrzeni lat zdumiało mnie samą, jak bardzo blog się rozwinął. Zakładałam go na próbę, dla sprawdzenia samej siebie w roli blogerki, dla spróbowania czegoś nowego. Nie wykluczałam wtedy, że po kilku miesiącach go skasuje, bo mi się nie spodoba, lub nie starczy mi zapału. Stało się jednak całkiem odwrotnie. Blogowanie bardzo mnie wciągnęło, a blog zyskał liczne grono czytelników, którzy stali się żywą, barwną społecznością.

kobieta-sukcesu

Kasiu, a jak z Twoimi marzeniami? Z wielką radością obserwuję to, jak cieszysz się z każdej maleńkiej rzeczy. Jestem Twoim wielkim kibicem, i chyba zawsze już tak zostanie. Wiem, że te bardziej przyjemne marzenia pomaga Tobie spełniać Ojciec na Szczycie, ale pewnie jest ich więcej, prawda? Czy masz jakieś plany na najbliższe lata? Czy wolisz niczego nie planować?

Kasia: Moje wszystkie życiowe marzenia zostały spełnione, jestem wielką szczęściarą. Jednak nie stało się to „ot, tak”. Musiałam przejść naprawdę długą drogę, zaliczyć sporo upadków… To temat rzeka i o tym wszystkim piszę właśnie w książce, która obecnie powstaje. Będzie to coś całkiem innego od mojej dotychczasowej twórczości, trochę poradnik, trochę spowiedź 😉
To, o czym wspominasz, to cieszenie się z drobiazgów, to dla mnie klucz do szczęścia. Każdy dzień daje nam wiele powodów do radości i nie ma co czekać na gwiazdkę z nieba, gdy dookoła tak wiele dobrego.
A i moje wielkie życiowe marzenia, nie były niczym niezwykłym. Zawsze powtarzam, że gdybym wymarzyła sobie na przykład lot w kosmos, albo wygranie olimpiady, to płakałabym teraz nad niespełnionymi marzeniami, bo nie miałabym ani predyspozycji, ani możliwości, by je spełnić. Marzenia muszą być realne i dostosowane do naszych możliwości. Ja od dziecka chciałam pisać, od małego tworzyłam „książki”, odkąd tylko nauczyłam się pisać. Byłam w tym konsekwentna i dlatego udało mi się ten cel zrealizować.
Jeśli chodzi o dalsze plany, nie, niczego nie planuję. Moje życie zawsze było bardzo spontaniczne, zawsze szłam na żywioł i to się u mnie sprawdza. Do tego jestem osobą pozbawioną zdolności myślenia perspektywicznego – to jedna z moich największych wad, jednak da się z nią żyć, szczególnie, gdy ma się męża twardo stąpającego po ziemi 😉

kobieta-sukcesu

To cudowne, kiedy życie może stać się pasją. Ty chyba możesz tak powiedzieć, prawda? U mnie (już) jest podobnie. Wtedy jest taka magia.. każdy dzień to cudowne przeżycie.. I nie możesz doczekać się następnego. Jesteś szczęśliwa? Czy jest coś, czego Tobie jeszcze do tego szczęścia brakuje?

Kasia: Ja nie potrafiłabym żyć bez pasji. Przykro mi, gdy widzę ponurych ludzi, spędzających dnie na kanapie przed telewizorem i krytykujących tych, którym udało się coś osiągnąć. Bo łatwiej im krytykować, niż wziąć się za siebie. Owszem, może się stać tak, że coś dobrego spadnie nam z nieba, zupełnie bez naszego udziału, ale na większość rzeczy trzeba sobie w życiu zapracować. Ktoś może nazwać to sprzyjającym losem, ktoś dobrą karmą, ja jestem osobą głęboko wierzącą, więc mówię o Bożej Łasce. Bez tej Bożej Łaski byłoby ciężko, ale my mamy obowiązek z nią współpracować. To nie tak, że siedzimy z założonymi rękami, a szczęście, miłość i pieniądze wpadają nam do worków. To tak, że musimy wykorzystywać dane nam talenty, atuty i sprzyjające okoliczności, a pokonywać przeciwności. To nasza powinność.
Odpowiadając na dalszą część pytania – tak – jestem bardzo szczęśliwa. Biorąc pod uwagę całe moje życie, to wręcz cud, że znalazłam się tu, gdzie jestem, w tym punkcie życia, w którym mam wspaniałą rodzinę, jestem żoną i mamą, spełnioną, dumną z siebie kobietą.
Zawsze są jakieś dalsze plany, jakieś nowe marzenia, bo zawsze trzeba iść do przodu. My obecnie dojrzewamy do decyzji o powiększeniu rodziny, choć – biorąc pod uwagę moje przejścia z pierwszej ciąży – nie jest to decyzja łatwa.

kobieta-sukcesu

Znam wiele zagubionych osób, które nie wiedzą co zrobić ze swoim życiem. Boją się kolejnego dnia. Nie próbują wyjść naprzeciw problemom ani walczyć o marzenia. Ty jesteś zupełnie inna. Masz tyle pozytywnej energii, że całe Gniezno mogłabyś nią obdzielić. Czy masz jakieś rady dla tych, którzy nie cieszą się życiem? (Swoją drogą.. może kiedyś jakieś Gnieźnieńskie spotkanie autorskie?;) byłoby miło)
Kasia: I ja byłam kiedyś taką osobą. Moje życie było jednym wielkim bałaganem. Mam na koncie ogromne błędy i rzeczy, z których nie jestem dumna, ale wiem teraz, że musiałam to przejść, by dotrzeć do miejsca, w którym jestem obecnie. Moim zdaniem nic nie dzieje się bez przyczyny. Ja mam ogromną ufność w Boży Plan, który realizuje się w naszych życiach. Ale takie wioski przeważnie można wysnuć dopiero z perspektywy czasu. Teraz widzę swoją drogę na szczyt, z wysoka nie wydaje się taka długa i stroma, jaka była w rzeczywistości.
To tak samo, jak z zimowym podjazdem do mojego domu. Czasem droga jest tak oblodzona i trudna, że muszę próbować na kilka razy, czasem wpadnę w poślizg, zestresuję się, ale w końcu podjeżdżam pod dom, wchodzę do ciepłego wnętrza i te przebyte poślizgi już nie mają znaczenia. Szczyt potrafi naprawdę wiele nauczyć o życiu 🙂
Tak, jak wspomniałam wcześniej, to temat rzeka. Nie da się w kilku słowach powiedzieć – bierzcie się w garść i walczcie o swoje marzenia. Trzeba to poprzeć przykładami, konkretnymi argumentami, własnymi doświadczeniami, które przekonają innych. Dlatego właśnie zabrałam się za stworzenie tego typu książki. Książki, która być może komuś pomoże. Jeśli nawet tylko jednej osobie, to i tak będzie to mój sukces. Największą nagrodą dla mnie są właśnie takie pozytywne informacje zwrotne od czytelników. Gdy po premierze mojej „Jesieni w Brukseli” od wielu osób otrzymałam maile ze słowami „Dziękuję za tę książkę”, byłam w siódmym niebie. To największe szczęście, jakie może mnie spotkać w związku z moją literacką twórczością. I kto wie, w ramach promocji nowej książki może kiedyś i do Gniezna zawitam, choć muszę przyznać, że ze Szczytu wszędzie daleko 🙂

Kasi dziękuję za wywiad a Was zapraszam na jej oficjalna stronę –> KLIK oraz na bloga –> KLIK

Podziel się...Share on FacebookShare on Google+Tweet about this on TwitterShare on LinkedIn

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*